Resetuj i przejdź na stronę główną...

12.08.2004: List z Pokhara
Nepal. Jest spokojniej, cudnie, nad wielkim jeziorem Thewa otoczonynm porosnietymi dzungla wzgorzami mieszkamy sobie w Trekker's lodge z pieknmym pelnym kwiatow ogrodem, a po drugiej stronie pod oknem mieszka wielki bury bawol blotny, ktory porykuje co jakis czas. 15 zl za pokoj dwuosobowy z prysznicem. CIepla woda jest, bo na dachu stoi wieeeeelka beczka z woda i przez caly dzien zdarzy sie nagrzac... a pod sufitem wielki wentylator. Jest wieczor, 20:00 i bardzo przyjemnie. Nie ma juz tej duchoty, co w Indiach... ani brudu i tlumow i kretaczy usilujacych namowic na rozne "atrakcje"...

Podroz odbyla sie bardzo sprawnie, choc i tak zajela 36 godzin. Najpierw cala noc pociagiem do Gorakhpur, potem 'normal bus' do granicy w Sonauli - 3 godziny, czyli zgodnie z planem, choc bladzilismy po drodze trzykrotnie, potem ryksza do punktu granicznego w Nepalu i koszmarna wrecz podroz autobusem do Pokhary. Mialo byc 9 godzin, a bylo w sumie 17 i nikt dokladnie (a przynajmniej my nie wiemy) nie wie dlaczego.

Ale jestesmy w Pokharze i caly trud sie oplacil, bo tu naprawde pieknie. Spokojnie, dookola piekne widoki na zielone wzgorza i dalej na osniezone osmiotysieczniki. Wzdluz deptaku nad brzegiem jeziora kafejki, ogrody, sklepiki.

Wspielismy sie dzis na jedno z takich wzgorz do World Peace Pagoda. Po drodze przemoklismy dokumentnie, bo gdy szlismy przez las zastala nas tam monsunowa ulewa. Gdy tylko minela, okazalo sie ze oblazla nas masa pijawek i jakies pietnascie minut zajelo nam wyszukiwanie ich i odczepianie. Najbardziej nieznosne u pijawek jest to, ze krew tam, gdzie sie wpijaja nie chce pozniej krzepnac. Zeszlismy ze wzgorz juz bez przygod i wrocilissmy do pokhary lodka przez rzeke, ktora wynajelismy po drugiej stronie.

Miejsce nadzwyczaj malownicze i doskonale, by wypoczac tu po Indiach... Poltora dnia w Indiach wymeczylo nas strasznie... rzeki pelne ryksz, ludzi i motorow, brud, halas, wrecz wrzask, nieustannie trabiace klaksony... Nepal duzo przyjemniejszy. I malowniczy.

Jutro pewnie pojdziemy w gory, a pojutrze rafting. Na pewno poplywamy tez lodka po Fewa Lake. A potem do Kathmandu.

Bedziemy pisac.

Pozdrowionka!

Lukasz