Resetuj i przejdź na stronę główną...

14.01.2004: Ziemia Ognista
Witam ponownie

W Polsce bylem niezwykle zabiegany zalatwiajac sprawy zwiazane z ostatnia wyprawa, biezace (2 lata nieobecnosci), jak i glownie przygotowania do nastepnej podrozy - mile byly te 3 miesiace spedzone w kraju. Niezapomne beztroskiego studenckiego zycia w Krakowie, rodzinnej Wigilii, naszych smacznych polskich potraw, sniegu w gorach czy tez wszystkich starych jak i nowych ciekawych znajomosci. Jednak przyszedl czas rozstania i pora ponownie ruszyc w podroz.

Wychodzac z domu 5 stycznia doznalem jakiegos dziwnego uczucia, przeciez wyjezdzam na kolejne 2 lata (podroz + Australia + powrot). Az mnie scisnelo w sercu, lza zakrecila sie w oku, no i niepewnym krokiem ruszylem naprzod. Jak zwykle w takich chwilach poza podnieceniem towazyszy mi pewna dawka niepokoju i obawy, przed nieznanym, przed nowym innym swiatem. Jaki bedzie? Tego nie wiem, no i wlasnie to pcha mnie do przodu , znajac swoj cel i wlasne slabosci, korzystajac z doswiadczenia, bede sie staral czerpac z podrozy jak najwiecej pozytywnych wrazen, z ktorymi pragne sie z Wami podzielic.

Moj plan jest niezwykle prosty - chce przejechac z poludnia Ameryki Poludniowej na polnoc Ameryki Polnocnej (Ziemia Ognista - Alaska). Mam na to 7 miesiecy i nie chce leciec samolotem.

Tak wiec ruszylem z Zor, zwiedzilem mrozna Prage, nastepnego dnia spokojny Dublin, a kolejnego pelen zycia Madryt. Zegnam sie z Europa i laduje w Rio de Janeiro, gdzie przez 2 dni wkraczam powoli w atmosfere Ameryki Pd.

Mam niestety pecha, gdyz na lotnisku w Dublinie zaginal moj caly bagaz. Oczywiscie ten drobny incydent nie jest w stanie mnie zniechecic do drogi, jedynie zakup nowego sprzetu moze na tyle nadszarpnac moj budzet, ze bede musial zmienic nieco plan. No i poza spora jak dla mnie wartoscia materialna, mialem tam takze sporo materialow i notatek mogacych pomoc mi w trasie, gromadzilem je blisko rok. Wciaz jednak licze na odnalezienie sie sprzetu.

Zostalem wiec tylko z malym plecaczkiem. Na slynnej plazy w Rio - Copacabanie, bylem chyba jedyna osoba w zimowych butach. Dalej nie mam szczescia, gdyz pojechalem zobaczyc jeden z najladniejszych widokow w Brazylii, panorame Rio de Janeiro ze wzgorza Corcovador - niestety rozpetala sie burza i nic nie widzialem. Poznalem na szczycie argentynska pare i tak sie usmialismy z wlasnego pecha, ze postanowilismy spotkac sie i uczcic to za kilka tygodni w Buenos Aires. Wieczorem poszlismy razem z innymi turystami z hostelu poszalec przy brazylijskiej muzyce, poznajac przy tym ladne i otwarte tutejsze dziewczyny.

Teraz jestem w Argenynie, w Lapataia na Ziemi Ognistej (13.01), gdzie zaczyna sie droga Panamericana, biegnaca przez ponad 17tys km az na Alaske. Tutaj wiec zaczynam swoja podroz na polnoc.

Stanalem na koncu swiata i spojrzalem na wprost - przede mna juz tylko woda, male wysepki i Antarktyda. Wskoczylem do lodowaej wody poplywac. Otaczala mnie dzika przyroda, slyszalem tylko szum morza i bicie swego serca, serca przepelnionego radoscia. Cieszac sie ze jestem tutaj, wyszedlem z wody i ruszylem w droge - kierunek Arktyka.

Michał

Podróż Michała Kozoka wspiera Kodak Polska SA.